Przypał po

Paweł Moś

– Dobranoc. – Otworzył drzwi i wszedł do audytorium, wybierając ten sposób przywitania na widok ziewającego studenta pierwszego rzędu. – Naturalnie, to zły pomysł umieszczać plakaty kampanii społecznych na przystankach autobusowych. Oceniające i potępiające zjawiska i zachowania, wizualizacje ludzi zapatrzonych w ekrany, torturowanych zwierząt, skłóconych rodziców, osieroconych dzieci, zniszczonych wątrób i płuc; wszystko to na witrynie biednej wiaty, ledwie chroniącej przed deszczem udręczone głowy pasażerów lub niedoszłych pasażerów, albo ekspasażerów; tych, którzy jeszcze nie wiedzą, że nawet tramwaj lub autobus po nich nie przyjedzie, tych, którzy już wiedzą, że do niego nie wsiądą, tych, którym coraz bardziej to obojętne, byle tylko ktoś zabrał ich wreszcie do domu.

Nazajutrz, na szkle chroniącym plakat z reklamą produkowanego piękna dał upust frustracji, wypisując profesorskim mazakiem wiersz:

Palmy papierosy

puszczajmy bąki

ruchajmy się po kątach

zażywajmy narkotyki

i przeklinajmy

Żyjmy tak jak nie powiedział nam nikt

W rynsztokowej kulturze

Bez gustu i smaku

Bez żadnego ale 

Bez miary bezmiaru

Nie popierajmy społecznych kampanii

śmiećmy w lesie

i nie świećmy oczami

przed wychowawcami obozu

rządzącego

Wejdźmy w tłum i cieszmy się tłokiem

gardząc naturą

w nienawiści do liści i dzikich krajobrazów

 

Zwalono winę na studentów ostatniego rzędu, że zainspirowani natchnionym monologiem podjęli się akcji.

Problem narastał.

Pod manifestem zniewagi nazajutrz ktoś dopisał: „tak trzymaj mordo!”. Kolejnego dnia: „Legia kurwą jest”. Następnie część napisów nieco się zatarła – podjęto próby zduszenia rewolucji w zarodku. Ale już kolejnego poranka wiersz zwieńczono myślą: „Jebać, jebać i się nie bać!”.

Sytuacja była rozwojowa.

Wtedy to służby publiczne wzięły się do pracy i przed majem jeszcze bazgroły zniknęły, przystanek stał piękny, jak nowy.

Aż do chwili, kiedy rozkład jazdy przesłoniła deklaracja, że: „Ania Blythe z domu Shirley była lesbą”.

Kilka miesięcy później w tym miejscu zasnął żul z dwiema butelkami. Za dziesięć lat przeszło obok środkiem nocy dwóch kiboli, niosąc hasła miłości i nienawiści. Profesor zmarł po trzydziestu siedmiu latach od manifestu przystankowego. Z przyczyn naturalnych. Możliwe że po drodze doszło do wojny a nawet dwóch oraz jednego pomoru.