– Dobranoc. – Otworzył drzwi i wszedł do audytorium, wybierając ten sposób przywitania na widok ziewającego studenta pierwszego rzędu. – Naturalnie, to zły pomysł umieszczać plakaty kampanii społecznych na przystankach autobusowych. Oceniające i potępiające zjawiska i zachowania, wizualizacje ludzi zapatrzonych w ekrany, torturowanych zwierząt, skłóconych rodziców, osieroconych dzieci, zniszczonych wątrób i płuc; wszystko to na witrynie biednej wiaty, ledwie chroniącej przed deszczem udręczone głowy pasażerów lub niedoszłych pasażerów, albo ekspasażerów; tych, którzy jeszcze nie wiedzą, że nawet tramwaj lub autobus po nich nie przyjedzie, tych, którzy już wiedzą, że do niego nie wsiądą, tych, którym coraz bardziej to obojętne, byle tylko ktoś zabrał ich wreszcie do domu.
Nazajutrz, na szkle chroniącym plakat z reklamą produkowanego piękna dał upust frustracji, wypisując profesorskim mazakiem wiersz:
Palmy papierosy
puszczajmy bąki
ruchajmy się po kątach
zażywajmy narkotyki
i przeklinajmy
Żyjmy tak jak nie powiedział nam nikt
W rynsztokowej kulturze
Bez gustu i smaku
Bez żadnego ale
Bez miary bezmiaru
Nie popierajmy społecznych kampanii
śmiećmy w lesie
i nie świećmy oczami
przed wychowawcami obozu
rządzącego
Wejdźmy w tłum i cieszmy się tłokiem
gardząc naturą
w nienawiści do liści i dzikich krajobrazów
Zwalono winę na studentów ostatniego rzędu, że zainspirowani natchnionym monologiem podjęli się akcji.
Problem narastał.
Pod manifestem zniewagi nazajutrz ktoś dopisał: „tak trzymaj mordo!”. Kolejnego dnia: „Legia kurwą jest”. Następnie część napisów nieco się zatarła – podjęto próby zduszenia rewolucji w zarodku. Ale już kolejnego poranka wiersz zwieńczono myślą: „Jebać, jebać i się nie bać!”.
Sytuacja była rozwojowa.
Wtedy to służby publiczne wzięły się do pracy i przed majem jeszcze bazgroły zniknęły, przystanek stał piękny, jak nowy.
Aż do chwili, kiedy rozkład jazdy przesłoniła deklaracja, że: „Ania Blythe z domu Shirley była lesbą”.
Kilka miesięcy później w tym miejscu zasnął żul z dwiema butelkami. Za dziesięć lat przeszło obok środkiem nocy dwóch kiboli, niosąc hasła miłości i nienawiści. Profesor zmarł po trzydziestu siedmiu latach od manifestu przystankowego. Z przyczyn naturalnych. Możliwe że po drodze doszło do wojny a nawet dwóch oraz jednego pomoru.